Parafia pw. św. Andrzeja Boboli w Gdyni

Parafia pw. św. Andrzeja Boboli w Gdyni

Kazanie pasyjne, IV Niedziela Wielkiego Postu 2020 r.

wielki-post-smallUmiłowani w Chrystusie Panu bracia i siostry,
Proponuję na rozpoczęcie cytat biblijny z Ewangelii według św. Jana, z 11 rozdziału. Będzie on stanowił wprowadzenie do naszego dzisiejszego spotkania: „Wówczas jeden z nich, Kajfasz, który w owym roku był najwyższym kapłanem, rzekł do nich: «Wy nic nie rozumiecie i nie bierzecie tego pod uwagę, że lepiej jest dla was, gdy jeden człowiek umrze za lud, niż miałby zginąć cały naród». (…) Tego więc dnia postanowili Go zabić” (J 11,49-50.53).

Kim jest Kajfasz, ten, który wypowiada powyższe słowa? Faktycznie miał na imię Józef. Kajfasz to był jego przydomek, który znaczy tyle, co wyjaśniający sny. W latach 18-36 pełnił on funkcję najwyższego arcykapłana oraz przewodniczącego żydowskiej najwyższej rady. Kajfasz należał do arystokracji żydowskiej, której zorganizowanym wyrazem była partia saduceuszy. Jej konkurentem byli przedstawiciele „ludowej elity” – faryzeusze – druga po saduceuszach siła polityczno-religijna w ówczesnym Izraelu.

Miejscem, które było strefą wpływów saduceuszy była świątynia w Jerozolimie, faryzeusze zaś funkcjonowali w ramach synagog, licznych, w porównaniu ze świątynią jerozolimską niewielkich, domów modlitwy. Głównym zajęciem w świątyni było składanie ofiar, w synagogach zaś czytano fragmenty Biblii, które następnie komentowano. Sam Jezus czynił to również: „On zaś nauczał w ich synagogach, wysławiany przez wszystkich. Przyszedł również do Nazaretu, gdzie się wychował. W dzień szabatu udał się swoim zwyczajem do synagogi i powstał, aby czytać. (…) Począł więc mówić do nich: (…) A wszyscy przyświadczyli Mu i dziwili się pełnym wdzięku słowom, które płynęły z ust Jego” (Łk 4,15-16.21-22).

Ciekawe jest to, że saduceusze i ich oponenci – faryzeusze – potrafili odłożyć na bok animozje, które ich dzieliły, i się porozumieć. Trzeba było przecież działać dla dobra wspólnego. Trzeba było ratować naród przed największym zagrożeniem – Jezusem i Jego nauką. O funkcjonowaniu mechanizmu powstawania międzyludzkich przyjaźni na podstawie niechęci do „tego trzeciego” wspominałem przy okazji Piłata. To on odesłał Jezusa do Heroda: „Na widok Jezusa Herod bardzo się ucieszył. (…) W tym dniu Herod i Piłat stali się przyjaciółmi. Przedtem bowiem żyli z sobą w nieprzyjaźni” (Łk 23,8.12).

W przypadku Kajfasza i faryzeuszy mamy do czynienia z pewną różnicą. Piłat działa spontanicznie, zgodnie ze swoim złośliwym charakterem. Wie dobrze, że skarze na śmierć Galilejczyka, ale niech się trochę pomęczą, niech pójdą do Heroda, a jak wrócą, to okażę im łaskę. Niech wiedzą, kto tutaj rządzi. Kajfasz i faryzeusze działają w sposób zaplanowany. Na kartach ewangelicznych możemy znaleźć wielokrotnie informacje o faryzeuszach bądź tzw. uczonych w Piśmie, którzy należeli do tej partii, a którzy czyhali na Jezusa, aby udowodnić mu przestępstwo, by można było go skazać. „…Uczeni w Piśmie i faryzeusze poczęli (…) wypytywać Go o wiele rzeczy. Czyhali przy tym, żeby go podchwycić na jakimś słowie. …aby mieli o co Go oskarżyć”. Żeby usprawiedliwić tego typu działania, nie była potrzebna zmyślna ideologia. Nie miało tak naprawdę znaczenia, co Jezus mówił, czy jego krytyka była słuszna, czy też nie. Nie odpowiadał saduceuszom i faryzeuszom, potrzebne więc były konkretne czyny, lecz takie, które mogłoby zostać usprawiedliwione. Potrzebne było tu zastosowanie znanej zasady: „dajcie nam człowieka, a paragraf na niego też się znajdzie”.

Ponieważ nie udało się Jezusa podchwycić na wygłaszaniu niedozwolonych opinii, co więcej, skoro te próby kończyły się fiaskiem – Jezus z powodzeniem wykazywał przewrotność przeciwnikom – konieczne było inne rozwiązanie: fałszywe świadectwo. Czy było ono uzasadnione? Zdaniem oskarżycieli – tak. Przecież była to sytuacja wyższej konieczności: no bo przecież lepiej jest (…), gdy jeden człowiek umrze za lud, niż miałby zginąć cały naród. Takiemu argumentowi nikt nie może się sprzeciwić. On wyjaśnia i usprawiedliwia to, co stało się z Jezusem. Warto zwrócić uwagę na sam proces Jezusa – w jaki sposób został on oskarżony: „…arcykapłani i cała Wysoka Rada szukali fałszywego świadectwa przeciw Jezusowi, aby Go zgładzić. Lecz nie znaleźli, jakkolwiek występowało wielu fałszywych świadków. W końcu stanęli dwaj i zeznali: «On powiedział: „Mogę zburzyć przybytek Boży i w ciągu trzech dni go odbudować”». Wtedy powstał najwyższy kapłan i rzekł do Niego: «Nic nie odpowiadasz na to, co oni zeznają przeciwko Tobie?» Lecz Jezus milczał. A najwyższy kapłan rzekł do Niego: «Poprzysięgam Cię na Boga żywego, powiedz nam: Czy Ty jesteś Mesjasz, Syn Boży?» Jezus mu odpowiedział: «Tak, Ja Nim jestem…» Wtedy najwyższy kapłan rozdarł swoje szaty i rzekł: «Zbluźnił. Na cóż nam jeszcze potrzeba świadków? Oto teraz słyszeliście bluźnierstwo. Co wam się zdaje?» Oni odpowiedzieli: «Winien jest śmierci»” (Mt 26,59-66).

Interesujące jest to, w jaki sposób realizowano „podchody” przeciw Jezusowi. Dokonywało się to na poziomie werbalnym, inaczej – słownym. Próbowano podchwycić go na słowie. Nie silono się na jakąś finezyjność. Prymitywnie wepchnięto go w taką sytuację, w ramach której rozwiązanie było tylko jedno: Winien jest śmierci. To, o czym mówimy, miało miejsce 2 tys. lat temu. Od tego czasu zmieniło się wiele, nawet bardzo wiele, ale nie wszystko. To, co uczyniono z Jezusem, czyni się i obecnie, w mniej lub bardziej jawnej formie. To dotyczy nie tylko tych na górze, ale także każdego z nas, tych wszystkich przestrzeni społecznych, w których się poruszamy: rodzina bliższa i dalsza, miejsce pracy, sąsiedztwo, krąg znajomych.

To mocny zarzut. Możemy powiedzieć, że przecież nikogo nie ukrzyżowaliśmy, nikt z naszego powodu nie został ubiczowany. Żyjący w XVIII w. francuski pisarz, filozof i historyk Wolter w dziele pt. Traktat o tolerancji wskazał, że „nie ma w tym nietolerancji, gdy ktoś wyśmiewa ludzi kiepsko rozumiejących. (…) To dwie rzeczy nader odmienne: kpić sobie z człowieka, a prześladować go”. Niestety nie ma tutaj towarzysz Wolter racji. Człowieka można zlinczować nie tylko fizycznie, ale i słowem, w tym przede wszystkim kpiną, śmiechem. W jednym z tzw. opiniotwórczych tygodników przeczytałem artykuł nt. tolerancji. Znalazło się tam m.in. następujące stwierdzenie: „Dzisiaj wiemy (…), że wyśmiewanie, drwina, marginalizowanie i stygmatyzowanie są praktykami, które świetnie zastępują dawne metody fizycznej eliminacji i kary” (Z. Krasnodębski, Grzech tolerancji, „Wprost” 2008, nr 9, s. 43).

Bracia i siostry. Zanim zaproponuję kilka pytań, na które w ramach zadania domowego udzielimy odpowiedzi, opowiadanie pt. Czy mnie znasz?

„Nie mam szacunku dla sprawiedliwości. Okaleczam, nie zabijając. Łamię serca i niszczę ludzi. Jestem przebiegła i złośliwa, z upływem czasu nabieram siły. Im częściej jestem cytowana, tym bardziej mi wierzą. Rozkwitam we wszystkich warstwach społeczeństwa. Moje ofiary są bezradne. Nie mogą się przede mną bronić, bo nie mam twarzy ani imienia. Nie sposób mnie wyśledzić. Im bardziej się próbuje, tym bardziej jestem nieuchwytna. Nie mam przyjaciół. Gdy raz nadwerężę czyjąś reputację, już nigdy jej w pełni nie odzyska. Obalam rządy i rozbijam małżeństwa. Rujnuję kariery, sprowadzam bezsenność, cierpienie i żal. Sprawiam, że niewinni ludzie płaczą w poduszkę. Tworzę nagłówki w gazetach i przynoszę strapienie. Na imię mi plotka…” (B. Cavanaugh, Sto opowiadań o radości życia, Warszawa 2006, s. 92).

Jakie pytania powinny paść w ramach dzisiejszego rozważana? Myślę, że następujące:

  • Czy moich przyjaźni nie buduję przypadkiem na fundamencie wspólnej niechęci wobec innych?
  • Jak traktuję innych ludzi? Z należytym szacunkiem, czy jak worek bokserski?
  • W jaki sposób posługuję się słowem? Czy pielęgnuję prawdę, czy może sięgam po kłamstwo – bo tak trzeba?
  • W jaki sposób traktuję, to co mówią inni, w tym w telewizji, radiu, gazetach, internecie? Czy z łatwowiernością, naiwnością, czy wręcz głupotą?
  • Co mówię na temat innych – prawdę, czy kłamstwo? Jeżeli prawdę, to w jakim celu? Z troski, z miłości, czy po to, żeby poprawić sobie humor, no bo na tle takiego nieudacznika, każdy jest gwiazdą?

Pewien faryzeusz modlił się: „Boże, dziękuję Ci, że nie jestem jak inni ludzie, zdziercy, oszuści, cudzołożnicy, albo jak i ten celnik” (Łk 18,11). Faryzeusz czuł się dobrze. I co z tego skoro to celnik „…odszedł do domu usprawiedliwiony, nie tamten”? „Każdy bowiem, kto się wywyższa, będzie poniżony, a kto się uniża, będzie wywyższony”. Amen.

Autor: ks. Adam Romejko

Wszystkie kazania pasyjne
I Niedziela Wielkiego Postu (01.03.2020 r.) – PRZEJDŹ
II Niedziela Wielkiego Postu (08.03.2020 r.) – PRZEJDŹ
III Niedziela Wielkiego Postu (15.03.2020 r.) – PRZEJDŹ
IV Niedziela Wielkiego Postu (22.03.2020 r.) – PRZEJDŹ
V Niedziela Wielkiego Postu (29.03.2020 r.) – PRZEJDŹ
Niedziela Palmowa (05.04.2020 r.) – PRZEJDŹ